29 kwietnia 2010

Śpiewajnista, czyli "Świadomość muzyczna" cz. II

       
ostatnią sobotę wpadłam do pewnego kościoła w mojej Arktyce na Festiwal Piosenki Religijnej. Cóż, wielkich wrażeń artystycznych się po nim raczej nie spodziewałam- moje przypuszczenia okazały się prawdziwe: festiwal zdominowały młode diwy, śpiewające po sto razy Arkę Noego; na gitarach akompaniowały im ich pękające z dumy, uzdolnione artystycznie mamy lub koleżanki-gitarnistki. "W sumie to piękne- każdy Boga chwali, jak potrafi"-pomyślałam sobie, obesrwując występy najmłodszych, po czym dodałam: "Całe szczęście, że nie podczas Mszy świętej!". Chociaż.... kto wie, co się tam wyczynia... Prowadząca, otwierając festiwal, powiedziała: "Piosenka religijna już od lat 70. stanowi NIEODŁĄCZNY element MSZY ŚWIĘTEJ.(...)" Tak, ciekawe, który to dokument kościelny (siehe punkt 15) tak o tej "nieodłączności" stanowi. Ale dzisiaj nie o tym...
      Otóż na festiwalu porozmawiałam sobie chwilę z takim jednym młodocianym gitarnistą, który chwalił się, że zaczyna doskonalić się w posłudze organisty w parafii pod wezwaniem św. X Y. Rozmawiało nam się na organistowskie tematy całkiem do rzeczy, więc pomyślałam sobie coś w stylu: "Ten jest chyba muzykiem porządnym!". Ale krótko trwał taki stan- moja koleżanka odbyła z nim bowiem rozmowę o zbliżonym przebiegu:
 
Gitarnista: Wiesz, a ja jestem już organistą w parafii X Y !
  
Koleżanka: Oo! I jak Ci idzie granie?
  
Gitarnista: No, na razie jeszcze nie gram, JA TYLKO ŚPIEWAM!
  
    Taak. Ja tylko śpiewam. Gitarnista nie był pierwszą znaną mi osobą, która nie poradziwszy sobie z zawiłościami grania, tylko śpiewa- wielu jest takich, którzy dumnie zowią siebie organist(k)ami, a w czasie Mszy św. nawet nie dotkną tzw. organ. Z czego to wynika? Oczywiście, z nieopanowania techniki gry na instrumentach klawiszowych. Sama kiedyś pomagałam pewnej znajomej rozpocząć organistowanie- robiłam, ile mogłam, aby opanowała przynajmniej najprostszy akompaniament trzy-czterogłosowy, ale i tak po paru tygodniach powiedziała mi, że tylko śpiewa. Ksiądz bowiem, dowiedziawszy się, że koleżanka zna się na muzyce, wyhaczył ją do prowadzenia śpiewów. Podobnie jest w wielu, wielu parafiach... a im mniejsza parafia, tym trudniej znaleźć porządniejszego muzyka. Często rządcy parafii wystarczy organista, który tylko śpiewa. Śmieszne i straszne, nieprawdaż? Weźmy chociażby ten artykuł z naszej przeszacownej skarbnicy wiedzy: już jego pierwsze zdanie informuje o podstawowej roli organisty. Nie wspomnę już o jego roli w Kościele katolickim:
     
Do pełnienia funkcji organisty kościelnego przygotowują diecezjalne szkoły organistowskie oraz wyższe szkoły muzyczne (przeważnie na kierunku organy lub muzyka kościelna). Organista odpowiada za ogół oprawy muzycznej liturgii. Głównym jego zadaniem podczas samej liturgii jest wykonywanie wstępów do pieśni lub innych śpiewów liturgicznych, oraz prowadzenie ich śpiewu poprzez grę na organach. W Polsce organista akompaniuje także odpowiedziom mszalnym.

     Gdzie tu choć jedno słowo o śpiewie? No, gdzie? Śpiewać ma lud, organista powinien to mu tylko ułatwiać poprzez odpowiednią GRĘ. Kto więc tylko śpiewa? Śpiewajnista! Termin ten jest przeuroczym neologizmem wynalezionym przez samych organistów. Sparafrazuję więc szanowną Wikipedię:

Do pełnienia funkcji  śpiewajnisty kościelnego przygotowują księża, emerytowani organiści lub wiejscy muzykanci oraz szkoły muzyczne (przeważnie na każdym kierunku oprócz fortepianu i organów, szczególnie uwzględniając akordeon i gitarę). Śpiewajnista odpowiada    za ogół oprawy muzycznej liturgii. Głównym jego zadaniem podczas samej liturgii jest wykonywanie pieśni, piosenek lub innych śpiewów nie zawsze liturgicznych (czyli wyręczanie ludzi w śpiewie) oraz prowadzenie ich za pomocą mikrofonu. W Polsce śpiewajnista wykonuje także psalmy oraz odpowiedzi mszalne.

 
  No cóż... wobec tego nie pozostaje mi nic innego jak prezentacja wielofunkcyjnego śpiewajnisty kościelnego:

    
      Dodam, że dyspozycja śpiewajnisty, oprócz standardowego zestawu głosów śpiewaczych (takich jak Głos pogrzebowy 16' czy Głos pobożny a wpływowy 4') zawiera akcesoria: 
-Koppel  Hard Werk- wzmacniacz na odpusty i pasterki
-Koppel  Positiv- wzmacniacz, gdy ludzi jest mało
-Zestaw mikrofonów: Mikrofon Estradowy Wielki, Mikrofon Bezprzewodowy Skrzydlaty, Święty Mikrofon Paraliturgiczny.
 

3 kwietnia 2010

Muzyka czasu Zmartwychwstania - "Erschienen ist der herrliche Tag" Buxtehudego i Bacha


      
roczystość Zmartwychwstania Pańskiego niesie w sobie przeogromne bogactwo treści religijnych. Owo najważniejsze święto chrześcijańskie, Niedziela, na której pamiątkę obchodzi się wszystkie inne niedziele, wymaga szczególnej, niecodziennej oprawy liturgicznej, a także innych elementów oddających i wzbogacających charakter i tradycję tego dnia pełnego nadziei... Od wieków nastrój Wielkanocy wspaniale oddaje przepiękna muzyka, wykonywana zwłaszcza w kościołach. W każdej epoce muzycy tworzyli i tworzą nadal utwory "ad maiorem Dei gloriam"... A najpiękniejszym stworzonym przez człowieka instrumentem, który swym brzmieniem "umysły wiernych porywa do Boga i spraw niebieskich" są organy piszczałkowe.

      Zapraszam do wysłuchania dwóch wielkanocnych utworów na organy. Są to przygrywki chorałowe D.Buxtehudego i J.S.Bacha oparte na tej samej dawnej pieśni: "Erschienen ist der herrliche Tag" (Wspaniały dzień nam nastał).  Może moje wykonanie tych utworów na organach pneumatycznych, pełne przypadkowych efektów, nie oddaje w pełni ich walorów, ale liczę na to, że pozwoli Wam zarówno wczuć się w radosny wielkanocny nastrój, jak i wychwycić podobieństwa i różnice pomiędzy sposobami opracowywania pieśni przez Mistrza z Lubeki oraz Króla Polifonii. Oba te chorały wydają się dość podobne do siebie, ze względu na tę samą tonację i zastosowaną technikę imitacji (u Bacha jest to kanon sopranu i basu), a także przez fakt, że Buxtehude nie zastosował tutaj mocno rozciągniętej i intensywnie ornamentowanej melodii c.f.. Odnoszę jednak wrażenie, że nieco inny jest sposób wyrażania radości przez obu kompozytorów: Buxtehude uczynił to bardziej bezpośrednio: chorał brzmi prawie tanecznie; u Bacha zaś chorał brzmi jakby bardziej majestatycznie: radość zostaje wyrażona poprzez figury retoryczne (powtarzające się nuty: dwie krótkie i długa- motyw radości) w lewej ręce.

Na nagraniu utwory zostały wykonane jeden po drugim, w kolejności: Buxtehude, Bach.  
(aktualizacja 2016: nagranie usunęłam w 2011 r. odkąd stwierdziłam, że jest do bani, jak wszystko, co gram - w końcu to praktyka jedynie teoretyczna)
   























    
Radosnych i pełnych nadzie
Świąt Wielkanocnych! :)