18 grudnia 2009

Robert Schumann - Rady dla kształcącej się muzycznie młodzieży

Robert Alexander Schumann (1810-56)

 
   Album dla młodzieży op. 68, rok 1848. Muzyczne reguły życiowe (Musikalische Haus-und Lebensregeln) ukazały się najpierw w roku 1850 w dodatku czasopisma Neue Zeitschrift fur Musik, później jednocześnie w drugim wydaniu Albumu dla młodzieży i jako oddzielny druk. Schumann włączył je również w roku 1853 do zbiorowego wydania swych pism. Te maksymy muzyczne to głęboko przemyślane i całkowicie zgodne z zasadami nowoczesnej pedagogiki poglądy Schumanna na znaczenie wczesnego i wszechstronnego rozwoju muzykalności i wyobraźni muzycznej, które do dziś nie straciły swej aktualności.

   Myślę, że warto zapoznać się z tymi radami - niekiedy wydają się radykalne, częściej jednak zaskakują swoją aktualnością i trafnością. Dla mnie osobiście szczególnie warte podkreślenia są poglądy Schumanna na organy, na których granie może być dla każdego instrumentalisty wspaniałym i potrzebnym przeżyciem. Pozwoliłam sobie skomentować niektóre z punktów, a inne zaakcentować - a to dlatego, że mam ich jeszcze inną interpretację, której Schumann zapewne się nie domyślał, ale za którą pewnie by się nie obraził ;)
  • Kształcenie słuchu to rzecz najważniejsza. Staraj się jak najwcześniej rozpoznawać wysokości dźwięków i tonacje. Badaj, jakie dźwięki wydaje dzwon, szyba, kukułka.
  • Powinieneś pilnie grać gamy i inne ćwiczenia palcowe. Niektórzy jednak popadają w przesadę uważając, że na tej drodze osiągną wszystko i aż do późnego wieku wiele godzin dziennie poświęcają na mechaniczne ćwiczenia. Ćwiczenia takie porównać można do systematycznego wprawiania się w coraz szybszym recytowaniu abecadła. Staraj się lepiej wykorzystać czas.
  • Graj rytmicznie. Gra niektórych wirtuozów (i organistów! - Kasia) przypomina chód pijaka. Nie bierz z nich przykładu.
  • Staraj się jak najwcześniej poznać zasady harmonii. Niech cię nie odstraszają takie słowa jak: teoria, harmonia, kontrapunkt. Będą ci one przyjaciółmi, gdy ty sam podejdziesz do nich przyjaźnie.
  • Nie brzdąkaj. Graj zawsze z zapałem, dokładnie i do końca.
  • Równie źle jest rozwlekać jak i spieszyć.
  • Staraj się łatwe utwory grać dobrze i pięknie; pożyteczniejsze to niż mierne wykonywanie trudnych.
  • Dbaj o to, abyś miał zawsze dobrze nastrojony instrument.
  • Nie wystarcza, gdy jakiś utwór potrafisz zagrać — powinieneś go również umieć zanucić bez fortepianu. Wyrabiaj swoją wyobraźnię dźwiękową tak, abyś mógł zapamiętać nie tylko melodię kompozycji, ale także całą współbrzmiącą harmonię.
  • Staraj się śpiewać z nut bez pomocy instrumentu, jeśli nawet masz słaby głos; w ten sposób stopniowo wyrobisz sobie słuch. Jeżeli zaś posiadasz głos dobry, uważaj go za najpiękniejszy dar natury i korzystaj z każdej okazji, by go kształcić.
  • Doprowadź do tego, abyś rozumiał muzykę już w chwili, gdy patrzysz na nuty.
  • Gdy grasz, nie troszcz się o to, kto przysłuchuje się twojej grze. Graj zawsze tak, jakby przysłuchiwał ci się znawca.
  • Jeśli do zagrania dostaniesz nieznany utwór, to naprzód go przejrzyj.
  • Jeśliś się w danym dniu napracował nad muzyką i czujesz się zmęczony, nie zmuszaj się do dalszej pracy. Lepie odpocząć niż pracować bez zapału.
  • Gdy będziesz już zaawansowany muzycznie, nie graj miernych a modnych utworów. Czas jest drogi. Gdybyś tylko chciał poznać wszystkie dobre utwory, jakie istnieją, musiałbyś żyć sto razy dłużej.
  • Studiowanie historii muzyki poparte bezpośrednim słuchaniem arcydzieł różnych epok wyleczy cię najszybciej z zarozumiałości i próżności.
  • Jeśli ci się uda gdzieś zasiąść przy organach, będziesz zdumiony potęgą dźwięków, jakie twe drobne paluszki wydobędą z tego instrumentu. 
  • Korzystaj z każdej sposobności, by zagrać na organach. Żaden bowiem instrument nie ujawnia niedoskonałości kompozycji i nieczystości wykonania tak jaskrawo jak organy.
  • Śpiewaj często w chórze, szczególnie w głosach środkowych; wyrobi to twoją muzykalność.
  • Co to właściwie znaczy: być  m u z y k a l n y m ?  Nie jesteś muzykalny, jeżeli bojaźliwie utkwiwszy oczy w nuty grasz dany utwór mozolnie, byle dobrnąć do końca, lub jeżeli utkniesz i nie możesz grać dalej, gdy ci ktoś niespodzianie obróci dwie kartki. Gdy natomiast czytając z nut nieznany utwór wyczuwasz naprzód, a w znanym ci utworze wiesz z góry co ma dalej nastąpić jednym słowem, gdy muzykę masz nie tylko w palcach, ale gdy ją różwnież rozumiesz i odczuwasz, to znaczy, że jesteś muzykalny.
  • Ale jak stać się muzykalnym? Drogie dziecko, zasadnicze rzeczy: czułe ucho, bystrość, pojętność to — tak jak w innych dziedzinach — dary natury. Ale te podstawowe zdolności powinieneś kształcić i doskonalić. Nie staniesz się muzykalny, choćbyś jak najpilniej w odosobnieniu przez cały dzień odrabiał mechaniczne ćwiczenia; osiągniesz to dopiero wówczas, gdy będziesz utrzymywać żywy i wszechstronny kontakt z muzyką, szczególnie obcując dużo z chórem i orkiestrą.
  • Poznaj wcześnie i dokładnie rozpiętość ludzkiego głosu w jego czterech rodzajach; przysłuchuj mu się zwłaszcza w chórze i badaj, w których współbrzmieniach osiąga on największą moc, a które ze współbrzmień są odpowiedniejsze dla efektów miękkich i delikatnych.
  • Przysłuchuj się pilnie wszelkim pieśniom ludowym. Są one skarbnicą najpiękniejszych melodii i dają ci pogląd na charakter różnych narodów.
  • Wprawiaj się wcześnie w czytaniu starych kluczy; w przeciwnym razie wiele skarbów przeszłości będzie dla ciebie niedostepnych.
  • Jak najwcześniej zwracaj uwagę na brzmienie poszczególnych instrumentów; rozróżniaj ich charakterystyczne barwy, staraj się, aby utkwiły ci w pamięci.
  • Nie omijaj żadnej sposobności, by posłuchać dobrej opery. 
  • Czcij przeszłość, ale i do nowych rzeczy odnoś się serdecznie. Nie uprzedzaj się do nieznanych ci nazwisk.
  • Nie wydawaj sądu o jakiejś kompozycji po pierwszym jej usłyszeniu. To, co ci się w pierwszej chwili podoba, nie zawsze jest najlepsze. Dzieła mistrzów wymagają, aby się w nie wgłębiać; wiele zaś stanie ci się jasne dopiero w późnym wieku.
  • Oceniając utwory musisz odróżniać działa sztuki od utworów przeznaczonych dla rozrywki dyletantów. Do pierwszych zawsze odnoś się pozytywnie; drugie niech cię nie gniewają.
  • Dziecko karmione słodyczami i smakołykami nie wyrośnie na zdrowego człowieka. Zarówno pokarm dla ciała jak i dla umysłu musi być prosty i krzepiący. Wielcy mistrzowie dostarczyli nam takiej strawy pod dostatkiem, czerpy więc z niej.
  • Wszystkie pasażowe fajerwerki z czasem wychodzą z mody. Tylko tam technika ma wartośc, gdzie służy wyższym celom.
  • Nie przyczyniaj się do rozpowszechniania złych kompozycji, lecz przeciwnie, w zwalczaniu ich pomagaj ze wszystkich sił.
(Czy nie można pod tę kategorię podpiąć kiczowatych piosenek scholkowych, próbujących wepchnąć się na miejsce tradycyjnych, wartościowych pieśni i utworów organowych/chóralnych? ;-) Myślę, że Schumann nie miałby nic przeciwko temu, gdyby jego hasła stały się orężem przeciw upowszechniającej się także w kościołach tandecie - Kasia).
  • Nie powinieneś grać złych utworów, nie powinieneś nawet ich słuchać, chyba że jesteś do tego zmuszony.
  • Gdy grasz, celem twym powinno być nie olśnienie techniką, ale wywołanie wrażenia, o jakim myślał kompozytor — niczego więcej nie potrzeba i wszystko ponad to jest karykaturą.  
  • Dąż do tego, by poznać najważniejsze utwory najwybitniejszych kompozytorów.
  • Częste grywanie dla popisu przynosi więcej szkody niż pożytku. Gdy masz coś zagrać w towarzystwie, przyglądnij się najpierw słuchaczom; nigdy jednak nie graj utworów, których musiałbyś się w głębi serca wstydzić.
("Kasia, zagraj coś wesołego!" - chyba każdy instrumentalista coś kiedyś podobnego usłyszał ;D - Kasia)
  • Korzystaj jednak z każdej sposobności, by pomuzykować wspólnie z innymi, grając w duecie, tercecie itd. Nada to twojej grze płynność i rozmach. Często również akompaniuj śpiewakom.
  • Gdyby wszyscy chcieli grać pierwsze skrzypce, nie stworzylibyśmy nigdy orkiestry. Szanuj więc każdego muzyka niezależnie od roli, jaką spełnia.
  • Kochaj swój instrumet, nie bądź jednak próżny i nie uważaj go za najlepszy i jedyny. Pamiętaj, że istnieją też inne instrumenty, równie piękne, pamiętaj, że istnieją również śpiewacy i że najwyższe wartości muzyczne uwydatniają sie w pełni w chórze i w orkiestrze. 
  • Gdy będziesz starszy, przebywaj częściej w obecności partytur niż wirtuozów.
  • Grywaj pilnie fugi wielkich mistrzów, a przede wszystkim J.S. Bacha. Niech Wohltemperiertes Klavier będzie twym chlebem powszednim; w ten sposób staniesz się na pewno dobrym muzykiem.
  • Bądź skromny! Pamiętaj, że świat istnieje nie od dzisiaj. Na pewno nie wymyśliłeś i nie odkryłeś nic nowego, nic, czego by inni już przedtem nie wynaleźli. Jeśli jednak udało ci się coś odkryć, uważaj to za dar niebios, którym powinieneś dzielić się z innymi. 
  • "Melodia" — to okrzyk bojowy dyletantów. Oczywiste jest, że muzyka bez melodii nie jest muzyką. Zrozum jednak dobrze, co oni przez to słowo pojmują. Dyletanci uznają jedynie melodię łatwo wpadającą w ucho i tylko taką nazywają melodią. Istnieją jednak melodie zgoła innego typu. Gdziekolwiek otworzysz Bacha, Mozarta, Beethovena, dojrzysz ich tam tysiące najróżniejszego rodzaju. Z pewnością wkrótce będziesz miał dość tej ubogiej jednostajności, jaka cechuje zwłaszcza nowsze włoskie melodie operowe.
  • To bardzo dobrze, gdy na fortepianie układasz sobie małe melodyjki; lecz gdy przychodzą one same z siebie, bez fortepianu, wówczas powinieneś cieszyć się znacznie więcej: widocznie budzi się w tobie wyobraźnia muzyczna. Palce powinny czynić to, czego chce głowa, a nie przeciwnie.
  • Gdy zaczynasz komponować, czyń to w myśli i dopiero mając utwór gotowy próbuj go grać na instrumencie. Jeśli muzyka zrodziła się z twego serca, jeśli ją przeżyłeś, to będzie ona również oddziaływać i na innych.
  • Jeśli natura dała ci bujną fantazję, to często jak urzeczony będziesz spędzać samotne godziny przy fortepianie, usiłując wypowiedzieć swą dusze w harmoniach i tym bardziej będziesz się czuł jakby wciągnięty w jakiś zaczarowany krąg, im bardziej nieznane będzie ci może jeszcze królestwo harmonii. Są to najszczęśliwsze godziny młodości. Wystrzegaj się jednak tego, by sie zbyt często dać pochłaniać swemu improwizatorskiemu talentowi, który cię kusi do trwonienia swych sił i czasu na pomysły muzyczne niknące bez śladu jak chińskie cienie. Opanowanie formy, siłę wyrazistego ujęcia zdobędziesz tylko posługując się konkretnymi znakami pisma. Zatem więcej pisz, aniżeli improwizuj.
  • Zapoznaj się wcześnie ze sztuką dyrygowania, obserwuj często dobrych dyrygentów, w myśli nawet współdyryguj z nimi. Łatwiej wtedy zrozumiesz muzykę.
  • Staraj się jak najwszechstronniej poznać życie, inne sztuki i nauki.
  • Prawa moralności i sztuki są te same.
  • Pilnościa i wytrwałością możesz bardzo wiele osiągnąć.
  • Z jednego funta żelaza, które kosztuje grosze, można wykonać setki kółeczek zegarowych, których wartość idzie w tysiące. Twoim funtem są zdolności, które dała ci natura. Wykorzystaj je dobrze.
  • W sztuce nic wartościowego nie narodzi się bez entuzjazmu.
  • Sztuka — to nie droga do zdobycia bogactwa. Przede wszystkim staraj się byc coraz większym artystą, wszystko inne samo przez sie przypadnie ci w udziale.
  • Dopiero wtedy, gdy forma jest dla ciebie zupełnie jasna, jasna staje się i treść.
  • Ktoś powiedział, że doskonały muzyk powinien usłyszane po raz pierwszy nawet dość skomplikowane dzieło orkiestralne widzieć przed sobą niemal jak rzeczywistą partyturę. Jest to szczytem marzeń.
  • Uczeniu się nigdy nie ma końca.

26 listopada 2009

Barokowe Jam Session: Gdzie jest Dieterich Buxtehude? (Johannesa Voorhouta "Häusliche Musikszene")


oznając jakąś fascynującą twórczość, nie tylko tę muzyczną, nieraz zadajemy sobie pytanie: kim był jej autor na co dzień? Nagle równie interesujące jak jego dzieła stają się okoliczności ich powstania. Stajemy się żądni poznania niesamowitych historii, awanturniczych anegdot, uczuciowych zawirowań czy po prostu codziennych zajęć tego konkretnego artysty z dawnych wieków. Wśród tych pytań pojawia się również jedno podstawowe: jak wyglądał? 

     W przypadku kompozytorów epoki baroku odpowiedzi na wiele pytań nie są proste - przeplatają się z jakże uroczym słówkiem "prawdopodobnie". Znamy wprawdzie takie fakty jak to, że na Vivaldiego wołano (w 100 % słusznie) "rudy ksiądz", i że ów kompozytor potrafił opuścić prezbiterium w czasie liturgii, aby zanotować jakiś nowy motyw muzyczny. Znamy portrety Bacha i Haendla, a także anegdoty o nich, odpowiadające naszym wyobrażeniom o "nieco nieokrzesanych artystach" lub ukazujące inną niż powszechnie znana stronę ich osobowości. Mamy również dostęp do listów, uwag, objaśnień pisanych przez innych kompozytorów, zachowały się także rękopisy... Jednak przy próbie sięgnięcia głębiej lub jeszcze bardziej wstecz zaczynają się schody. O wielu twórcach wiemy tyle, co  nic-znamy daty urodzenia i śmierci (i to też nie w pełni!), miasta pobytu, suche fakty z życia.

      Dieterich Buxtehude, "patron muzyczny" bloga i mój ulubiony kompozytor barokowy, jest dzisiaj właśnie jedną z takich "tajemniczych osobowości". Można domyślać się sławy, jaką się cieszył - wszak pielgrzymowali do niego młodzi adepcji muzyki z bliższych i dalszych "okolic" (choćby słynna 400-kilometrowa piesza podróż Bacha do Lubeki w 1705, kiedy to 20-letni wówczas Jan Sebastian samowolnie przedłużył sobie urlop z czterech tygodni do trzech miesięcy!). Na podstawie niesamowicie improwizatorskich preludiów organowych Buxtehudego oraz wymagajacych ogromnej koordynacji, sprawności i wdzięku głosów przeznaczonych na klawiaturę nożną, można wnioskować również o wielkich umiejętnościach technicznych i improwizatorskich Mistrza z Lubeki. Jednak to ciągle mało- wiele rzeczy chciałoby się wiedzieć, a nie zachowały się nawet rękopisy kompozytora (oprócz kilku drobnych utworów i listów; z odnalezionych tu i ówdzie informacji wnioskuję, że jego dzieła krążyły w kopiach, odpisach). Nawet sam wygląd kompozytora jest nadal kwestią sporną. Zachował się bowiem tylko jeden, jedyny portret, przedstawiający Buxtehudego (oczywiście, nie mówimy o -->TYM<-- obrazku, nigdzie nie znalazłam jego źródła, więc nie uważam go za wiarygodny wizerunek D.B) :



     Ale i tutaj jest jakieś "ale", i to dosyć stanowcze. Kto nadal sądzi, że Dieterich Buxtehude, słynny w swoich czasach północnoniemiecki organista, kompozytor i improwizator wyglądał tak, jak na powyższym obrazku? Pewności co do tego nigdy nie było, chociaż większość "źródeł internetowych" i nie tylko wskazywała właśnie ten portret jako jego "prawdopodobny wizerunek". Jednak ostatnio szala prawdopodobieństwa przechyliła się w drugą stronę...

    Jednak o tym później. Najpierw o sprawach stuprocentowo pewnych. Mało kto bowiem wie, że obrazek powszechnie znany jako portret Mistrza z Lubeki to tak naprawdę wycinek większego dzieła. Namalował je pochodzący z Holandii Johannes Voorhout, a obraz nosi tytuł "Häusliche Musikszene'' (ang. "Domestic Music Scene" - domowa scena muzyczna). Dziś powiedzielibyśmy: barokowe jam session. Oto ów obraz w całej okazałości:



      Co jest pewne: mężczyzna grający na klawesynie to Johann Adam Reincken, zaś stojący po lewej stronie z tyłu człowiek w dziwnym kapeluszu to sam Voorhout, który tak uwiecznił siebie na obrazie. A pozostałe osoby? Nie wiadomo, kim jest kobieta z lutnią oraz mgliste postacie na dalszym planie. Kontrowersje zaś co do tożsamości wzbudzają: muzyk grający na violi da gamba oraz mężczyzna z kartką nutową oparty o cembalo. Ludzie studiujący oryginał, znajdujący się w muzeum w Hamburgu, ustalili, że na owej kartce zapisany jest kanon (fragment Ps 133) w języku łacińskim, a nad nim dedykacja ku czci przyjaźni Buxtehudego i Reinckena. (Swoją drogą, podziwiam kunszt malarza, który umieścił na obrazie takie szczegóły- na żywo zapewne widać dokładnie napis!) 
   
      Owego dosyć młodo wyglądającego mężczynę uważano za Buxtehudego, zaś gambistę identyfikowano z Johannem Theile. Jednak w 2008 roku, podczas prac porządkowych w Bibliotece Miejskiej w Lubece, natafiono na prawdziwy portret tego drugiego muzyka, i okazało się, że to zupełnie inna osoba! Potwierdziło to wcześniejsze domysły, jakoby na gambie grał nie Theile, a Buxtehude. W dodatku dr Kerala J. Snyder, znawczyni życia i twórczości  Buxtehudego w swej książce ''Dieterich Buxtehude: Organist in Lübeck'' również potwierdza tę tezę. 

     Sumując wszelkie możliwe argumenty, można by postawić sprawę tak:

-Dwie główne postacie (przyjaciele Reincken i Buxtehude), jako te najważniejsze, którym poświęcony jest obraz, musiały być sportretowane obok siebie, niekoniecznie w centrum kompozycji.

-Dlaczego nie w centrum? Klawesyn mógł ponoć sprawiać malarzowi jakieś trudności kompozycyjne.

-Theilego najprawdopodobniej nie ma na obrazie, nie jest więc owym gambistą.

-Argument Kerali J. Snyder, bijący wszelkie inne na głowę: muzyk po lewej stronie gra na violi da gamba dźwięki D-B- wiadomo, czyje to inicjały!

     Wobec tego kim jest człowiek z kartką papieru? Istnieją dwie teorie:

1. Jest to Johann Philipp Förtsch, śpiewak i kompozytor opery w Hamburgu.

2. Teoria Kerali J. Snyder -ów człowiek to nikt realny: kobieta grająca na lutni tworzy wraz z nim alegorię grania i słuchania pięknej muzyki...  
   
     Tak naprawdę jednak badanie dawnej muzyki i dawnych źródeł jest jak chodzenie po spróchniałym moście. Wyobraźmy sobie przepaść, dzielącą nasze czasy i XVII wiek. Obrazy, utwory muzyczne, opisy są właśnie takim starym mostem, który łączy nas z przeszłością. Stąpanie po nim sprawia ogromną przyjemność- wokół rozpościerają się przepiękne pejzaże- jednak każdy krok trzeba stawiać ostrożnie. Nigdy bowiem do końca nie wiadomo, czy po postawieniu nogi na kolejną stabilnie wyglądającą deskę nie runiemy w przepaść błędnych interpretacji i wniosków... Także w sprawie obrazu Voorhouta nigdy wszystko nie będzie jasne. Wszak nie mamy informacji o tym, jakoby Buxtehude grał na violi... ale z drugiej strony, nie mamy także informacji, że na niej nie grał, poza tym wykorzystywał ten instrument w swoich kompozycjach! 
  
       Może więc lepiej, aby pewne sprawy pozostały nie do końca wyjaśnione? Może wystarczy sam muzyczny portret Buxtehudego, namalowany przez niego samego? Na to pytanie odpowiedzmy sobie sami.
  

20 listopada 2009

"Ona w sercu Panu jedynie śpiewała..."- O świętej Cecylii, patronce muzyki kościelnej


    22 listopada to data wiele mówiąca organistom, chórzystom, kantorom... Wspominamy wtedy świętą Cecylię, patronkę muzyki kościelnej i muzyków grających, śpiewających i tworzących ad maiorem Dei gloriam. Podczas, gdy inni skupiają się w tym dniu na sprawach takich jak sytuacja organistów kościelnych w Polsce, dbałość o czystość i piękno muzyki liturgicznej czy też stan instrumentów, ja pragnę poruszyć temat trochę mniej przyziemny. A mianowicie, zebrałam, opracowałam i umieściłam tu informacje o naszej Patronce: jej historię; powód, dla którego uznano ją za patronkę muzyki; jej przedstawienia ikonograficzne i muzyczne. Uważam, że warto z nimi się zapoznać, bo informacje są naprawdę ciekawe...

    Święta Cecylia jest jedną z najbardziej znanych męczennic Kościoła Rzymskiego. Niestety, o tak bardzo czczonej w Kościele świętej posiadamy bardzo niewiele informacji historycznych. Nie znamy nawet lat, w których żyła ani dnia, w którym poniosła męczeńską śmierć. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa nie przywiązywano bowiem wagi ani do chronologii, ani do ścisłych danych biograficznych, dlatego dziś tak trudno nam odróżnić w opisie jej męczeństwa fakty historyczne od legendy.
 
    Podstawowym dokumentem, którym dysponujemy, jest opis jej świętego życia i męczeństwa pochodzący z V w. Według niego Cecylia była dobrze urodzoną Rzymianką. Przyszła na świat na początku III w. Ponoć cechowała ją olśniewająca uroda.



 
Jak głosi tradycja, z miłości do Chrystusa złożyła ślub
czystości, mimo, że rodzice obiecali już jej rękę bogatemu poganinowi, Walerianowi.Podczas jej wesela, "gdy muzyka grała, ona w sercu Panu jedynie śpiewała". Kiedy Cecylia znalazła się ze swym małżonkiem w tajemniczej ciszy sypialni, tak przemówiła do niego: ''Najmilszy, istnieje tajemnica, którą ci wyznam, jeśli mi przyrzekniesz, że będziesz jej strzegł troskliwie. Jest przy mnie anioł Boży, który mnie kocha i czujnie strzeże mego ciała. Będziesz go mógł zobaczyć, jeśli uwierzysz w prawdziwego Boga i obiecasz, że się ochrzcisz. Idź więc za miasto drogą, która nazywa się Appijska i powiedz biedakom, których tam spotkasz: Cecylia posyła mnie do was, abyście pokazali mi świętego starca Urbana. Skoro ujrzysz jego samego, powtórz mu wszystkie moje słowa. A gdy on już oczyści ciebie i wrócisz do mnie, wtedy ujrzysz i ty owego anioła.''

     Walerian przyjął chrzest z rąk św. Urbana. Wróciwszy do Cecylii znalazł ją w sypialni rozmawiającą z aniołem. Anioł trzymał w ręce dwa wieńce z róż i lilii i podał jeden z nich Cecylii, a drugi Walerianowi, mówiąc przy tym: ''Strzeżcie tych wieńców nieskalanym sercem i czystym ciałem, ponieważ przyniosłem je dla was z raju Bożego. One nigdy nie zwiędną ani nie stracą swego zapachu i nigdy nie ujrzą ich ci, którym czystość nie jest miła”.

     Walerian przyprowadził do papieża także swego brata, Tyburcjusza. On również przyjął chrzest. Gdy przestąpił próg mieszkania Waleriana, uderzyła go niesamowita woń kwiatów- lilii i róż. Brat wyjawił mu znaczenie tego zapachu.

     Wkrótce potem wybuchło prześladowanie. Wydano wyrok śmierci na Waleriana i Tyburcjusza. Kiedy Almachiusz, namiestnik-sędzia, dowiedział się, że Cecylia jest chrześcijanką i że zarówno własny majątek, jak i majątek Waleriana rozdała ubogim, nakazał ją aresztować. Żołnierze, oczarowani jej pięknością, błagali ją, by nie narażała swego młodego życia. Cecylia odparła jednak: "Nie lękajcie się spełnić nakazu, bowiem moją młodość doczesną zamienicie na wieczną młodość u mego oblubieńca, Chrystusa". Pod wpływem tychże jej słów miało nawrócić się 400 żołnierzy, których przyprowadziła do św. Urbana, by udzielił im chrztu.

     Sędzia, urzeczony jej urodą, błagał ją również, by miała wzgląd na swoją młodość. Gdy Cecylia nie ustępowała, próbował zmusić ją do wyparcia się wiary stosując męki. Kazał zawiesić ją nad ogniem w łaźni i dusić ją parą. Cecylia zaś cudem Bożym zamiast duszącego dymu czuła orzeźwiający ją powiew wiatru. Rozgniewany namiestnik kazał ją wtedy ściąć mieczem. Kat wszakże na widok tak pięknej i młodej osoby nie miał odwagi jej zabić. Trzy razy ją uderzył, ale nie zdołał pozbawić jej życia. Płynącą z jej szyi krew zebrali ze czcią chrześcijanie jako relikwię. Po trzech dniach Cecylia oddała Bogu ducha.

     Ciało św. Cecylii, w nienaruszonym stanie, w pozycji leżącej, lekko pochylone ku ziemi odkryto dopiero w 824 r. w katakumbach św. Kaliksta, a następnie na polecenie papieża św. Paschalisa I złożono w bazylice jej poświęconej na Zatybrzu. Bazylika ta zostałą wybudowana w IV wieku i stoi na miejscu, w którym Cecylia zamieszkała niegdyś ze swym mężem Walerianem.

       Imię św. Cecylii wymieniane jest w Kanonie Rzymskim. Jest patronką chórzystów, lutników, muzyków, organistów, zespołów wokalno-muzycznych. Jedna z legend bowiem głosi, że grała na organach. Organy wodne były znane wówczas w Rzymie, ale były bardzo wielką rzadkością. otrzymał je np. cesarz Neron w darze ze Wschodu. Nie wiadomo, czy Cecylia mogła grać na organach - prawdopodobne jest jednak, że grała na innym instrumencie. Ówczesne panie rzymskie kształciły się często w grze na harfie.   

     Za patronkę muzyki kościelnej uznano św. Cecylię dopiero pod koniec średniowiecza. Miało to swoje źródła w błędnym rozumieniu treści jednej z antyfon oficjum brewiarzowego: Cantantibus organis Coecilia Domino decantabat. Podczas gdy brzmiały instrumenty muzyczne, Cecylia spiewała Panu. Słowa „Cantantibus organis…” interpretowano w ten sposób, że Cecylia śpiewała, akompaniujac na organach. Łacinskie słowo organis utożsamiano z organami. Najprawdopodobniej antyfona ma jednak zupełnie inne znaczenie. Jej najstarsze zapisy zamiast „Cantantibus organis” przekazuja wersje „Candentibus organis”, co oznacza „przy płonacych instrumentach”. Zatem organis nie oznaczałoby instrumentów muzycznych, ale narzedzia tortur. Antyfona najprawdopodobniej wysławia więc Cecylię, która w chwili męczeństwa spiewała Bogu w swoim sercu. "Muzyczne" zrozumienie antyfony spowodowało powstanie licznych przedstawień ikonograficznych św. Cecylii, która gra na instrumencie przypominającym organy.

     W nawiązaniu do tej średniowiecznej tradycji od XVI w. w Kościele zachodnim zaczęły powstawać stowarzyszenia, których celem było pielęgnowanie muzyki kościelnej. Największy jednak rozgłos zyskało Stowarzyszenie św. Cecylii, które powstało w Bambergu w 1868 r. Dążyło ono do odnowienia prawdziwej muzyki kościelnej poprzez oczyszczenie liturgii z elementów świeckich i przywrócenia w liturgii chorału gregoriańskiego oraz polifonii Szkoły Rzymskiej. Rychło ruch cecyliański rozszerzył się na cały Kościół powszechny.
 

  ŚWIĘTA CECYLIA W MALARSTWIE I ARCHITEKTURZE:


Bazylika św. Cecylii na Zatybrzu w Rzymie. Miejsce złożenia ciała św. Cecylii po odnalezieniu ciała Świętej w katakumbach w 822 r.




Katakumby św. Kaliksta - Krypta św. Cecylii (Rzym)



Kościół św. Barbary w Częstochowie



Witraż w Dębowcu



Lelio Orsi



Santi Rafael



Peter Paul Rubens



Simon Vouet



Meister des Bartholomäusaltars



Nicolas Poussin



Jacques Blanchard

 





ŚWIĘTA CECYLIA W MUZYCE

Franciszek Lessel (1780 - 1838) - Kantata ku czci świętej Cecylii na chór mieszany i orkiestrę kameralną (1812). Proszę kliknąć w tytuł dzieła, a pokaże się strona z opisem dzieła.

O dwóch poniższych utworach można przeczytać tutaj:

Benjamin Britten (1913-1976) "Hymn to St Cecilia”  [posłuchaj]

Henry Purcell (1659-1695) „Hail, bright Cecilia” [posłuchaj]







Modlitwa



Boże, który nas rozweselasz uroczystością świętej Cecylii, Dziewicy i Męczenniczki Twojej, spraw miłościwie, abyśmy oddając jej cześć należną, za jej przykładem żyli świątobliwie. Amen.


14 listopada 2009

WerkBaza: Dieterich Buxtehude - preludia, toccaty, ciaconny...

Oficjalnie ostatni post na tym blogu opublikowałam podczas ostatnich wakacji. Oficjalnie też zakończyłam obecność w blogosferze. Ostatnio jednak nieco zmieniłam zdanie, ale szczegóły niech na razie pozostaną tajemnicą. Na tego bloga już jednak nie wrócę, dlatego robię małe porządki związane z przenosinami.
Wyrzucając "śmieci" z wersji roboczych, znalazłam jedną, która w miarę nadaje się do publikacji i jeszcze może się przydać fanom twórczości "Buxa". Oczywiście, miałam zamiar dokończyć WerkBazę i poszerzyć o niektóre kantaty, ale to już raczej nie nastąpi. 
 
Toccaty, Preludia, Fugi itp:

- Praeludium C (BuxWV 137) [pobierz nuty]  [posłuchaj] 

- Praeludium C (BuxWV 138) [pobierz nuty] [posłuchaj]

- Praeludium D (BuxWV 139) [posłuchaj]

- Praeludium d (BuxWV 140) [posłuchaj]

- Praeludium e (BuxWV 142) [posłuchaj]

- Praeludium e (BuxWV 143) [posłuchaj]

- Praeludium G (BuxWV 147) [pobierz nuty] [posłuchaj]

- Praeludium g (BuxWV 148) [posłuchaj]

- Praeludium g (BuxWV 149)  [posłuchaj]

- Praeludium g (BuxWV 150) [pobierz nuty] [posłuchaj]

- Praeludium A (BuxWV 151) [posłuchaj]

- Toccata d (BuxWV 155) [pobierz nuty] [posłuchaj]

- Toccata F (BuxWV 156)  [posłuchaj]

- Toccata F (BuxWV 157) [pobierz nuty] [posłuchaj]

- Preambulum a (BuxWV 158)  [posłuchaj]

- Ciacona c (BuxWV 159) [pobierz nuty] [posłuchaj]

- Ciacona e (BuxWV 160) [pobierz nuty] [posłuchaj]

- Passacaglia d (BuxWV 161) [pobierz nuty] [posłuchaj]

- Praeludium in g (BuxWV 163) [posłuchaj :) ]

- Canzona C (BuxWV 166) [posłuchaj]

- Canzona G (BuxWV 170) [posłuchaj]

- Fuga "Gigue" (BuxWV 174) [posłuchaj]


4 listopada 2009

Ludmiła- ballada na podstawie opowieści regionalnej

Katarzyna Brzozowska

Ludmiła


Ballada na podstawie legendy regionalnej opowiedzianej przez gawędziarza Józefa Podziewskiego - Skiela ta nasa nazwa?- wyjaśniającej pochodzenie nazwy Suwalszczyzna.

-----
I
 
W pełnej dzikich wzgórz krainie,
tam, gdzie jezior jest bez mała,
w pięknym zamku przy dolinie
włada stary król- Suwała.

Jego syn, Suwała młody,
w wielu innych zamkach gości.
Serce ma i krztę urody,
powab, wdzięk i blask zacności.

II 

Oto ciemna noc majowa
w gęstym morzu kwiatów tonie:
w biel, jak w śnieg, strojne jabłonie,
każda gałąź jaśminowa.

Oto srebrny blask księżyca
wpada przez okiennic szpary
do pokoju królewicza,
co go dręczą nocne mary.

Woła we śnie, chwyta, gada,
coś wyszepce, coś tam wrzaśnie,
jakby jakaś dziwna zjawa
ukazała mu się właśnie.

Wtem otwiera młodzian oczy.
Czort wie, z jakiego powodu
nagle wstaje. Jak nie skoczy!
Już, już pędzi do ogrodu!

A tam- nocne krople rosy
lśnią na liściach jak diamenty.
Młodzian skacze całkiem bosy
pośród drzew, i tak przejęty

drżąc i depcząc swe lilije,
zrywa z drzewa liść zielony.
Później z liścia rosę pije!
Czy królewicz jest szalony?

Nie! Tu nagle… coś się dzieje!
Jakiś obłok, gwiazdy, tęcze!
Jako świetliste obręcze
pod jabłonią blask goreje!

W tym obłoku panna bieży:
włos ma złoty, uwieńczony,
ciało zgrabne, jak należy,
suknie ze mgły uplecione.

A jej oczy… Ach, te oczy
są jak wody blask w jeziorze!
Szafir to, czy szmaragd może?
Blask ten wszystkich zauroczy.

Młody rzecze: „To ty, pani!
Przywołałem cię tym gestem!
Kimże jesteś” Na to zjawa:
„Nie, nie zdradzę ci, kim jestem!

Powiem tylko, chłopcze młody,
że w twojego ojca kraju
nędza, głód i niewygody!
Tak, daleko stąd do raju!

Czasem, gdy już zmierzch zapada,
gdy się pluskam w jezior wodzie,
nieraz jakiś rybak gada
o ubóstwie swym i głodzie:

"Biada! ciśnie król niedobry!
W chacie głodno, dzieci bose!''
Tak niejeden biedak piśnie-
woda niesie mi te głosy.

Czasem snuję się po polach,
po podwórzach, nad domami,
ludzka smuci mię niedola,
sercem jestem z mieszkańcami!”

Rzecze tak Suwała młody:
„Pani! Wszak nie ja tu rządzę!
Ojciec trzyma wsie i grody,
tron, koronę i pieniądze!”

Gdy to mówi- znika zjawa
szybciej, niźli tu przybyła,
a Suwale  cała sprawa 
wydaje się ciut zawiła...
 
Myśli nad tym aż do świtu.
Zasmucony, duma sobie:
jak udzielić dobrobytu
każdej w kraju tym osobie?

III

Wkrótce stary król umiera.
Młody zaś, objąwszy trony,
w długą drogę się wybiera,
ludem swym zaciekawiony.

Jeździ górą, polem, lasem,
obserwując ludzkie życie:
młodych, starych pyta czasem,
czy król rządził należycie.

Ci zaś biedni, obszarpani
mówią prawdę: „Źle nam było!
Głodni, nędzni, uciskani,
nie wspomnimy króla miło!”

Myśli przeto król Suwała:
„Trzeba lepiej tu panować!
Panna zjawa rację miała-
muszę kraj ten zreperować!”

Odtąd rządzi władca młody,
dbając o poddanych losy.
Wnet mijają skargi głosy,
głodu, nędzy niewygody.

W chatach dzieci nakarmione,
nad wodami pieśni miłe.
Bierze nawet król za żonę
pannę ze wsi- Ludomiłę.

IV 


Trwa Suwały panowanie
już szczęśliwych dziesięć wiosen.
Jedzie król na polowanie
w las pobliski, pełen sosen…

Gdy tak tropi król jelenia,
nagle czuje swąd niedźwiedzi.
Patrzy w bok- a w gąszczów cieniach
wielki leśny potwór siedzi!
   
Blednie władca przerażony,
trąbi alarm, lecz dokoła
pustka! Jest osamotniony!
Próżno krzyczy! Próżno woła!

Bo ów stwór, kawał szatana
w groźny pazur uzbrojony,
staje, ryczy, wnet dogania,
rani króla, rozjuszony!

Ryk i krzyki echo niesie
aż do uszu towarzyszy.
Już wieść słychać w całym lesie,
że Suwała ledwie dyszy!

Poranione jego ciało,
połamane jego kości!
Oto widać, co się stało.
Idzie wielki dzień żałości!

Król umiera! Już go niosą
pobladłego do komnaty.
Już mu oczy zaszły rosą,
rzewnie żegna swe współbraty…

A na koniec wzywa żonę
i tak mówi doń: „Ludmiło!
Ty mi byłaś przeznaczona,
z tobą mi jak w raju było!

Ale teraz śmierć mnie wzywa-
kończy się już czas żywota.
Ty zaś jesteś sprawiedliwa-
wielka w tobie, żono, cnota!

Rządź więc tą krainą całą!”
-mówi, po czym słyszy słowa:
„Czy pamiętasz, mój Suwało,
jako pewna noc majowa

rozgwieżdżona, ukwiecona
zjawę piękną ukazała,
która ludzi uciśnionych
słowa tobie przekazała?

Rządziłbyś, gdyby nie zjawa,
tak, jak ojciec.” –„Żono miła!
Wszak tajemną była sprawa!
Skąd wiedziałaś?!” – „Jam nią była.

Więc się śmierci już nie lękaj!
Będziesz ze mną wieczorami
jako druga zjawa lekka
snuć się ponad jeziorami.

Twoje imię nie zaginie,
nie przepadnie twa ojczyzna,
bo kraina ta zasłynie
odtąd jako Suwalszczyzna!”

***
Moja kraina jest tak piękna, że nie wątpię, iż tak to właśnie wyglądało. Osadnicy z Mazowsza bądź też innych krain - to mało poetyckie.