30 października 2009

Buxtehude- mistrz zapomniany? Refleksje w 302. rocznicę śmierci kompozytora.

 (Ten post powstał dawniej, jeszcze na starym blogu, jednak uznałam, że warto go tutaj przenieść.)

      Dzisiaj (9 maja) przypada 302.rocznica śmierci Dietericha Buxtehudego- wielkiego przedbachowskiego mistrza muzyki i nauczyciela przyszłych pokoleń kompozytorów (a także „patrona” tego bloga).  I co? Nic. Cisza. Żadnych koncertów, żadnych seminariów z tej okazji, jedynie Dwójka Polskiego Radia wyemitowała krótką wzmiankę o tej rocznicy w codziennym kalendarium. Czyżby Buxtehude był mistrzem zapomnianym? Oj, niestety, na to wygląda.

      W jednym z artykułów o życiu i twórczości kompozytora znalazłam ciekawą refleksję autorki, że gdyby zorganizowano konkurs na najbardziej zapomnianego mistrza, to Buxtehude zdobyłby w nim  pewnością Złotą Palmę. Niestety, muszę się z tym zgodzić. O takim Bachu czy Haendlu słyszał każdy, nawet nie-muzyk. A o mistrzu z Lubeki? Są tacy, którzy nawet nie potrafią wymówić poprawnie jego nazwiska(!) , o odmianie przez przypadki nie wspominając. I oczywiście nikt nie kojarzy gościa oprócz  organistów i tych, którzy kują zawzięcie z historii muzyki.

       Jakie są tego przyczyny? Niewątpliwie najważniejszą z nich jest nieznajomość tego, co było przed Bachem i brak zainteresowania tym. Szczątkowa wiedza przeciętnego nie-muzyka kończy się na Bachu i Vivaldim, a ci, którzy szli przed nimi i przecierali szlaki, giną w sinej mgle przeszłości. Gdy wymieniam takie nazwiska jak Henry Purcell, Giovanni Pierluigi da Palestrina, Josquin des Pres czy jeszcze wcześniejszy Guillaume de Machault, osoba niewykształcona muzycznie tylko kręci głową. Uczniowie szkoły muzycznej też zazwyczaj więcej wiedzą o klasykach wiedeńskich czy kompozytorach XIX-wiecznych, niż o tych, którzy tworzyli przed Bachem. A przecież ci również byli mistrzami swej epoki. I już nie wspomnę o tym, że gdy powiem "chorał gregoriański", mój statystyczny rozmówca kręci głową: "tak tak", ale w oczach ma mętlik.

        Skoro ich dokonania toną w głębinie niezainteresowania i niepamięci, to dlaczego oczekuję, by ludzie znali takiego Buxtehudego? W końcu był kompozytorem wczesnobarokowym, w dodatku komponującym utwory na tak niepopularny instrument jak organy, kojarzący się z powagą, zimnym wnętrzem kościoła i zawiłymi formami muzycznymi. I to nie takie "full wypas", romantyczne organy, jakie niektórzy kochają, lecz siermiężne, północnoniemieckie, barokowe- bez czelest, bez żaluzji i tego typu udogodnień. Takie, na których trzeba grać ładnie, bo inaczej brzmią brzydko. Ich brzmienie zwraca uwagę na polifonię, która też bywa niewygodna, bo… zmusza do wysiłku intelektualnego. Każe wsłuchiwać się we wszystkie głosy naraz i w każdy oddzielnie! Wobec polifonii słuchacz może obrać dwie postawy: śledzić przebieg głosów, cezury, motywy (wówczas polifonia jest fascynująca) albo biernie słuchać (wtedy w uszach słuchacza polifonia staje się monotonną, niezrozumiałą plątaniną).

       Buxtehude tworzył jednak nie tylko fugi. Jego twórczość to przede wszystkim wirtuozowskie toccaty, preludia, canzony, wariacje ostinatowe… i wspaniałe dokonania, jakimi są długie na dziewięć minut fantazje chorałowe. Kiedy pierwszy raz spojrzałam na nuty tego twórcy (była to Toccata in F, BuxWV 157), pomyślałam sobie: „Dziwna muzyka, nie rozumiem jej”. Co mnie zadziwiło? Serie figuracji opartych na tym samym akordzie przez kilka taktów z rzędu. Ale to ma sens, który trzeba odkryć i w który trzeba wejść. A gdy jest się już w środku, wtedy samemu tworzy się podobnie.
 
        Nie tylko mnie fascynuje twórczość lubeckiego mistrza. Fascynowała ona muzyków za czasów Bacha i Haendla. Autorytet muzyczny Buxtehudego promieniował z taką siłą, że 20-letni Bach przebył podobno pieszo 400 km z Arnstadt do Lubeki, aby usłyszeć mistrza, nauczyć się czegoś od niego i posłuchać koncertów  „Abendsmusik”. (Taka jest oficjalna wersja legendy.) Pobyt w Lubece całkowicie odmienił muzykę młodego Bacha. Pod wpływem lubeckiego mistrza kształtowała się twórczość przyszłego lipskiego kantora. Może dlatego dziś Buxtehude jest znany bardziej jako nauczyciel Bacha niż jako ten, który sam stworzył wspaniałe dzieła? Niemniej jednak jego wpływ na kolejne generacje kompozytorów wniósł ogromny wkład do rozwoju muzyki instrumentalnej epoki baroku.
 
        Tą krótką refleksją na temat twórczości Dietericha Buxtehudego pragnę uczcić jego 302 rocznicę śmierci. Mimo, że w 1707 roku opuścił ten doczesny świat, zostawił po sobie wspaniały pomnik- dzieła oryginalne, fascynujące, inspirujące. Mam nadzieję, że zawsze znajdą się pozytywni wariaci, którzy zainteresują się tą nie zawsze prostą do zrozumienia twórczością i nie pozwolą jej odejść w powszechne zapomnienie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poznaj opinie i dodaj własną